Następnego dnia po południu, byłam już w domu.
Leżałam na łóżku z laptopem na brzuchu i surfowałam w sieci. Ze
słuchawek płynęła muzyka. Cieszyłam się tą chwilą lenistwa, bo
wiedziałam, że nie potrwa ona długo. Pewnie mama poprosi o pomoc w
sprzątaniu, lub tata wymyśli mi jakieś pożyteczne zajęcie. Przymknęłam
oczy i z westchnieniem, przeciągnęłam się, niemal zrzucając laptopa na
podłogę. Gdy podniosłam powieki, zauważyłam, że przy drzwiach stoi
Stefan. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu chwilę.
- Będziesz tak stał bez słowa? - zapytałam w końcu.
- Ściągnij kopyta, to usiądę. - odparł, wskazując brodą moje nogi, które leżały na łóżku. Przewróciłam oczami i zmieniłam pozycję na siedzącą. Brat zanim usiadł, zamknął mojego laptopa i odstawił go na bok.
- Rozmawiałem z rodzicami na temat sprzętu dla ciebie.
- Boże, Stefan, odpuść. - popatrzyłam z politowaniem na niego. - Ile osób jeszcze będziesz męczył? Mówiłam to kilkakrotnie, specjalnie dla ciebie powtórzę po raz któryś z kolei. Słuchaj uważnie, bo więcej tego nie powiem. Porozmawiamy na temat treningów jak skończę szkołę i zdam egzaminy.
Steff wyciągnął rękę i postukał mnie po czole palcem wskazującym. Trzepnęłam go w dłoń. Fakt, kocham grać, kocham hokej, a na lodowisku czuję się jak ryba w wodzie. Mimo to, od pewnego czasu odnoszę wrażenie, jakby mój brat chciał swoje ambicje przelać na siłę na mnie. Dziwne... Z reguły, dzieci realizują niespełnione marzenia swoich rodziców, a Stefan nie jest moim ojcem, tylko bratem. Poza tym, on ma osiągnięcia w hokeju.
- Będziesz żałować. - powiedział poważnym tonem.
- Najwyżej. - odparowałam bez zastanowienia. - Martw się swoją karierą, swoimi treningami i swoją formą. Puścisz jeszcze kilka takich goli jak wczoraj i Sejba cię wywali.
Zgromił mnie spojrzeniem, na co ja wzruszyłam ramionami. Naprawdę, mój brat potrafi być męczący. Nie wiem, czy nie dociera do niego za pierwszym razem z jakichś powodów psychicznych, czy specjalnie robi mi na złość. Obstawiam obie opcje. Boże, ten człowiek jest moim bratem...
- Doceniam to, że chcesz mi pomóc. - burknęłam widząc smutną minę Stefana.
- To dlaczego tak agresywnie reagujesz, jak tylko wspominam o treningach?
- Bo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
- Świnia...
- I ja ciebie też. - wzięłam laptopa i położyłam go sobie na kolanach. - Jeżeli to wszystko, to idź sobie już, chcę w spokoju korzystać z wolnego czasu.
Pogłaskał mnie po przedramieniu i ruszył ku drzwiom. Gdy je otworzył, usłyszałam mamę, jak woła mnie do pomocy. Stefan na odchodne pokazał mi język. Rzuciłam w niego poduszką, na co w progu zjawiła się mama.
- Stare konie, a zachowują się jak dzieci... - pokręciła głową. - Sara...
- Sratatata. - wszedł jej w słowo Steff. Zawsze tak mówił, gdy chciał mnie zdenerwować. Rzuciłam kolejną poduszką. Tym razem, oberwał prosto w twarz.
- Chcesz wycierać naczynia? - zapytała go mama ostrym tonem. Bąknął coś, że się śpieszy i wręcz wybiegł z mojego pokoju. - W takim razie ty mi pomożesz. Za minutkę widzę cię w kuchni.
I wyszła. Miałam ochotę ukręcić łeb bratu, że przerwał mi moją chwilę relaksu. Zamknęłam wszystkie otwarte strony i wyłączyłam laptopa. Wchodząc do kuchni, zauważyłam stertę mokrych naczyń, które zgodnie z umową miałam wytrzeć.
- Ale aż tyle?
Mama wybuchnęła śmiechem.
- Chciałam się zbuntować, by mężczyźni zrobili to za nas, ale jak widać nie wzięli sobie tego do serca, a ja nie mogłam już patrzeć na ten bałagan w zlewie.
Nadęłam policzki, wypuszczając powietrze ze świstem.
- Nie traćmy czasu. - powiedziałam, biorąc do rąk ściereczkę. Pracowałyśmy w milczeniu, przez jakiś czas. Przez otwarte okno dochodziły głosy taty i Stefana, którzy byli w trakcie majsterkowania przy samochodzie.
- To niesprawiedliwe, że oni tam się bawią, a my musimy zasuwać z naczyniami. - oburzyłam się.
- Tak to już z nimi jest... Są jak dzieci, tylko wyrośnięte. Do zabawi pierwsi, ale gdy trzeba zrobić coś w domu, momentalnie znikają. Z resztą... Wyjdziesz kiedyś za mąż, to zrozumiesz.
Skrzywiłam się.
- To ja chyba nie chcę tego zrozumieć.
- Teraz tak mówisz, ale gdy spotkasz tego swojego mężczyznę, to zobaczysz, że nawet te obowiązki domowe będą wyglądały inaczej.
- Powiedz jeszcze, że będą mi sprawiały przyjemność. - uniosłam brwi i zlustrowałam mamę z góry na dół. Ona, uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Wrócimy do tej rozmowy po twoim ślubie.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Między nami ponownie zaległa cisza. Chciałam jak najszybciej uwinąć się z naczyniami, by mieć jeszcze chwilę wolną.
- Stefan coś brzęczał o kupnie sprzętu dla ciebie. - odezwała się mama.
- Nie mogę mu przetłumaczyć, że hokejem będę zajmowała się dopiero, jak skończę szkołę i zdam egzaminy.
- Cieszę się, że tak dojrzale do tego podchodzisz. - pocałowała mnie w czubek głowy. - Nie myśl, że namawiam cię tak jak Stefan i reszta kadry, ale gdybyś tylko chciała, byłabyś w stanie wszystko ze sobą pogodzić. Twój brat by chyba pękł z dumy, gdyby jego siostrzyczka rozpoczęła karierę w Atomówkach.
Pokiwałam głową na boki. Oczywiście, że Steff byłby dumny. Miałby opinię nie tylko świetnego bramkarza, ale i łowcy talentów.
- Dobrze. - burknęłam, odkładając ostatni talerz na blat. - Niech wam będzie, przemyślę to jeszcze raz. Tylko uprzedzam, - podniosłam rękę z wyprostowanym wskazującym palcem. - że hokej pochłonie mnie do reszty i nie wiem, jak wypadną mi egzaminy.
- No, no bez takich. Poradzisz sobie ze wszystkim.
- Fajnie, że tyle osób we mnie wierzy. - przyznałam.
- To już powinien być dla ciebie wystarczający powód, by rozpocząć treningi. Nawet trener Sejba mówił Stefanowi, że chętnie zobaczyłby cię na swoich treningach. Przemyśl to.
Poukładałyśmy naczynia do szafek. Gdy wróciłam do pokoju, wzięłam do ręki telefon. Gdy podświetliłam ekran, ukazały się dwa powiadomienia. Pierwszy, brzmiał "Trzy nieodebrane połączenia od: Łukasz" a drugi "1 wiadomość tekstowa od: Łukasz". Otworzyłam sms-a i przeczytałam jego treść "Sara, czemu Ty nie odbierasz? Trzy razy próbowałem się do Ciebie dodzwonić. Co ze strojem? Rozmawiałaś z Olgą?". Pokręciłam głową i oddzwoniłam do kumpla. Odebrał szybko, po dwóch sygnałach.
- Naucz się nosić telefon przy sobie. - usłyszałam, zamiast zwykłego "cześć".
- Nie zrzędź. Jeszcze nie rozmawiałam z nią, ale może dziś ją nawiedzę. Musisz mi tylko powiedzieć kiedy dokładnie macie ten sparing.
- Za cztery dni, w sobotę.
- Dobra. Zobaczę, co da się zrobić i odezwę się.
- W takim razie czekam.
- Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i napisałam sms-a do Olgi. Kiedy odpisała, że jest u siebie, zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłam z domu.
- Cześć Sara, wchodź. - przywitała mnie całusem w policzek i wpuściła do mieszkania. Usiadłam na jednym z barowych krzeseł, które stały przy murku, oddzielającym kuchnię od salonu.
- Powiedz mi, planujesz na sobotę jakiś trening, albo mecz?
- Szykuje się jakaś impreza? - zapytała z rozbawieniem.
- Muszę cię rozczarować. Nie ma imprezy. Chciałam cię prosić, byś pożyczyła mi swój strój i kij.
Obróciła się w moją stronę, trzymając w rękach puszkę z kakao. Zrobiłam maślane oczy. Zarzuciła na plecy swoje rude włosy i jakby nigdy nic, wróciła do przygotowywania napoju.
- W moim pokoju jest szafa. Idź do niej i weź co potrzebujesz. Pod łóżkiem jest torba, spakuj do niej strój. - postawiła na gaz garnuszek z mlekiem. - Zadajesz głupie pytania. Przecież dobrze wiesz, że jak tylko go nie potrzebuję, możesz go pożyczyć.
- Dziękuję. Sokół mi nie chce dać spokoju. - pożaliłam się.
- Gracie w sobotę?
- Chłopcy mają sparing z Cracovią, pogram trochę w ramach rozgrzewki.
Pokiwała głową i gestem ręki zaprosiła mnie do salonu. Po chwili przyszła za mną, z dwoma kubkami kakao.
- Wpadnij kiedyś do nas na trening, chciałabym w końcu zobaczyć jak grasz. Dobrze by było, jakby do Atomówek dołączył ktoś świeży. Tym bardziej, że z tego co wiem interesuje cię pozycja napastnika, a jedna z nas, grająca na tej pozycji najprawdopodobniej nie przedłuży kontraktu z nami.
- Byłoby fajnie, jakbym mogła być taką Shannon Szabados, tyle, że nie na bramce. - rozmarzyłam się.
- Chciałabyś grać z facetami? - zdziwiła się.
- A co? Shannon mogła grać z Edmonton Oilers, to ja miałabym nie dać rady w GKS?
- Ja nic takiego nie powiedziałam. - odparła z uśmiechem i stuknęła swoim kubkiem w mój. Zajęłyśmy się piciem kakao i plotkowaniem na przeróżne tematy, jak na dwie kobiety przystało. Dobrze mi się z nią rozmawiało, mimo dzielącej nas różnicy wieku. Olga ma 25 lat, jest o rok młodsza od swojego chłopaka, Marcina Kolusza, który jest napastnikiem w drużynie Tyskiej. Można jej o wszystkim powiedzieć, zawsze służy radą.
- Chyba będę musiała ustalić cennik... - powiedziała tajemniczo. - Tak się składa, że końcówki moich włosów wołają o pomstę do nieba...
Wyszczerzyłam się.
- Umówimy się i doprowadzimy je do porządku.
Zrobiłam wstępne oględziny włosów Olgi. Później, jeszcze poplotkowałyśmy chwilę i wróciłam do siebie.
Pierwsze, co zrobiłam po przyjściu do domu, to włączenie laptopa. Szybko zalogowałam się na Twittera, bo w drodze powrotnej przypomniałam sobie, że dwa dni temu napisałam do Johna Dolmayana, perkusisty System Of A Down kilka słów. Gdy portal dopuścił mnie do konta, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to moje zdjęcie profilowe, które kadrowy fotograf zrobił mi, gdy atakowałam bramkę. Szybko odnalazłam w osobach obserwowanych Johna. Poczułam uderzające gorąco i mocno tłukące w piersi serce. Nawet przez moment przestałam oddychać. Czułam się tak, jakbym dostała w momencie czterdziestostopniowej gorączki. A to wszystko dlatego, że na jego profilu były zamieszczone tweety oznajmiające, że dwie godziny temu przeglądał swój profil. Przewijałam stronę, ale nie znalazłam odpowiedzi na mój post. Westchnęłam smutno. No trudno - pomyślałam i jeszcze raz, niedbale przewinęłam stronę kółkiem w myszce. Wtedy, moją uwagę przykuł post, przed którym znajdował się mój login. Zdusiłam w sobie pisk i przeczytałam wiadomość. "Dziękuję za tyle ciepłych słów, Saro. Oczywiście przekazałem chłopakom Twoje pozdrowienia. Daron pozdrawia Cię szczególnie mocno, bo sam jest fanem hokeja, a Ty nawet grasz! :) Do zobaczenia na koncertach, lub meczach NHL. Wszystkiego dobrego. :) John". Z wrzaskiem wybiegłam z mojego pokoju i wskoczyłam w ramiona brata.
- Stefan! Odpisał mi! John mi odpisał! - piszczałam jak opętana i machałam w powietrzu nogami.
- No nie mów. - burknął, trzymając mnie mocno.
- Chodź zobacz, niedowiarku! - zeskoczyłam na ziemię i pociągnęłam go za rękę do mojego pokoju. Kiwnął z uznaniem głową, a ja zrobiłam minę w stylu internetowego mema "like a boss". Wybiegłam do salonu, by rodzice również dowiedzieli się o tej radosnej nowinie. Mama, by uczcić tą ważną dla mnie wiadomość, przygotowała dla wszystkich pyszne desery, które jedliśmy wspólnie, oglądając telewizję.
Steff to taka męczydupa jest :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Sara podejmie właściwą decyzję co do gry w hokeja. jak człowiekowi bardzo na czymś zależy, to na rzęsach stanie, by pogodzić obowiązki z przyjemnością.
nie mogę się doczekać sparingu GKS-u z Cracovią :3
John i Daron z SOADu <3 to takie buty, Sara napisała wiadomość do Johna na Twitterze :) no moja droga, spodziewałam się wszystkiego (przede wszystkim koncertu) ale nie tego, że nasza bohaterka napisze wiadomość do któregoś z muzyków :)
rozdział świetny, jak poprzedni. czekam na trójeczkę.
weny, weny i jeszcze raz weny :*